Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi a nienawiść skrajnych grup społecznych - z czego wynika?

Przyznawanie się do wiary katolickiej i jej propagowanie w przestrzeni publicznej to w języku skrajnej lewicy sekciarstwo i ultraprawicowość. Niestety, duże koncerny medialne na swoich portalach utrwalają tę nowomowę, przyczyniając się do tego, że organizacje takie jak krakowskie Stowarzyszenie Ks. Skargi są atakowane za samo wykonywanie własnych zadań statutowych.

Znienawidzeni za samo istnienie

Na internetowych forach oraz na modnych portalach opiniotwórczych nie brakuje negatywnych opinii o krakowskim Stowarzyszeniu Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. „Gazeta Krakowska” potrafi pisać o organizacji mającej rzekomo wyłudzać od osób indywidualnych pieniądze („Imperium za wdowi grosz”), z kolei na forach skupiających… antyklerykałów i ateistów drobiazgowo, w sposób skrajnie krytyczny i stereotypowy, ocenia się zawartość jednej z przesyłek zamówionych pocztą ze wspomnianej organizacji.

 

To tylko kilka przykładów z szerszego zjawiska medialnego, które przybrało na sile wraz ze wzrostem obecności w przestrzeni sieciowej inicjatyw katolickich. Z czego ono wynika?

Wzorce i antywzorce – powód ataków na Stowarzyszenie Ks. Skargi

Po pierwsze, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi propaguje wzorce kulturowe i religijne kompletne sprzeczne z trendami obecnymi w mainstreamie. Tam, gdzie promuje się rozwiązłość seksualną i nieograniczoną swobodę w doborze i liczbie partnerów płciowych, tam też w jednej chwili uznanie i wsparcie zyskują niezliczone metody antykoncepcji oraz proceder aborcji, czyli uśmiercenia nienarodzonego dziecka. Krakowscy konserwatyści proponują z kolei życie według zasad chrześcijańskich – z poszanowaniem swojej seksualności, ze współżyciem po ślubie, z promocją niewzruszalnej świętości życia – od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Po drugie, tam, gdzie rewolucyjny liberalizm spod znaku „róbta co chceta” oferuje hazard, alkohol, pornografię, a także wszędzie, gdzie promuje się twórczość muzyczną w pozytywnym świetle ukazującą narkotyki, tam „skargowcy” wchodzą z własną odpowiedzią: życia w harmonii, trzeźwości (niekoniecznie abstynencji), bez uzależnień. Zachodni styl życia do tego stopnia odszedł od kultury okcydentalnej, że właściwie stworzył wobec niej antykulturę. I z nią właśnie walczą kontrrewolucjoniści.

Po trzecie, krytyka Stowarzyszenia Ks. Skargi bardzo często oparta jest już nawet nie na antywartościach, ale na kompletnych kłamstwach i dezinformacji. Wielokrotnie działacze z Krakowa musieli interweniować w tego typu przypadkach, łącznie z wejściem na drogę sądową. Kiedy nie kto inny, jak katolicki kustosz jednego z maryjnych sanktuariów (sic!) wystosował i opublikował w sieci list oczerniający inicjatywy „skargowców” jako nieetyczne i wymuszające zapłatę za rzekome wiążące zamówienia, został zmuszony do wykazania swoich racji w sądzie. Ale tamże okazało się, że zamiast dowodów na rzekome nieprawidłowości, ów kapłan miał do zaoferowania jedynie przeprosiny i przyznanie się do winy.

Antyklerykałowie robią wszystko, by ich oczernić

Jednakże nie katolicy, ale media antyklerykalne wiodą prym w atakach. „Gazeta Wyborcza”, portal NaTemat.pl, „Newsweek Polska”, a pomiędzy nimi posiadający „żółte papiery” pisarz Tomasz Piątek brylowali w insynuacjach i kłamstwach o rzekomej niezgodności z nauczaniem Kościoła działań Stowarzyszenia. Tego samego stowarzyszenia, którego prezesów goszczą regularnie polscy biskupi (w ostatnim czasie abp Marek Jędraszewski oraz abp Andrzej Dzięga), a setki listów oraz artykuły do publikacji na stronach przysyłają katoliccy księża i ojcowie.

Prezes Stowarzyszenia Sławomir Olejniczak zauważa, iż używane w tego typu artykułach sformułowania ujawniają faktycznie jedynie złość, będącą reakcją na działalność kontrrewolucjonistów. Zauważa przy tym, że niektóre są tak absurdalne, że „stanowią dowód na lekceważenie przez lewicowe media inteligencji swoich czytelników”.

Nie trzeba długo szukać przykładów takich wynurzeń. Wspomniany Tomasz Piątek brnie w swoich absurdalnych tezach do konstatacji, że polscy kontrrewolucjoniści przyjmują pieniądze z Moskwy, aby kontynuować działalność. Nie mieści mu się w głowie, że mogą oni utrzymywać się z dobrowolnych ofiar setek tysięcy darczyńców, którzy chcą, by Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej istniało – właśnie dla dania odporu rewolucji antykatolickiej i zarazem świadectwa wiary i świętości ludzkiego życia.

KOPIOWANIE TREŚCI ZABRONIONE

© 2019 All Rights Reserved